5/01/2018

Meet Beauty 2018 - dary losu - w przenośni i dosłownie

W poprzednim poście opisałam swoje wrażenia odnośnie konferencji Meet Beauty, kto nie czytał zapraszam do nadrobienia tematu.
Na tejże konferencji każda z uczestniczek otrzymała sporo kosmetyków do testów. Praktycznie większość z marek – sponsorów miała swoje stoisko, na którym również rozdawano kosmetyki i próbki.
Zacznę od stoisk marek, które zachwyciły swoim profesjonalizmem i podejściem do uczestniczek.


Mustela – świetnie wyeksponowane kosmetyki, panie obsługujące stoiska posiadały niesamowitą wiedzę i na zadane pytanie potrafiły udzielić pomocnej odpowiedzi. Na zakończenie dostałam zestaw miniatur, które pozwolą mi zapoznać się z kilkoma kosmetykami równocześnie. Na tym samym stoisku znajdowały się również kosmetyki nowej marki Roge Cavailles – mój gift, który mogłam sama wybrać to satynowy olejek do kąpieli i pod prysznic – pięknie pachnie różami. 

 
Natura Siberica – o kreatywnym stoisku tej marki pisałam w poście o wrażeniach z konferencji. Jak dla mnie TA właśnie marka wygrała w tym roku palmę pierwszeństwa na Meet Beauty. W prezencie otrzymałam nawilżający krem do ciała z serii Saaremaa. 


Pollena Eva – świetnie przygotowane stoisko, gdzie każda z uczestniczek mogła wykonać badanie stanu skóry, a później panie konsultantki dobierały kosmetyki w zależności od potrzeb skóry.
Pomimo posiadania przetłuszczającej się cery okazało się, że muszę popracować nad jej nawodnieniem. Do testów otrzymałam: Krem do mycia ciała, Serum tonizujące i Enzymatyczny koncentrat peelingujący – wszystkie kosmetyki przeznaczone są dla skóry suchej i nadwrażliwej na czynniki zewnętrzne???? Taka ciekawostka.


Annabelle Minerals - stoisko kreatywne. Zadaniem uczestniczek było stworzenie swojej kompozycji i umieszczenie takiego zdjęcia na Instagramie. W prezencie otrzymałyśmy Stay Calm Olejek wielofunkcyjny. A na koniec konferencji znalazłam jeszcze w torbie dwa cienie mineralne Cocoa Cup i Ice Tea - niestety w nieodpowiedniej dla mnie kolorystyce. Szkoda, bo gdyby były to na przykład sławne w blogosferze róże, to byłabym bardzo zadowolona.

Efektima – fajne małe stoisko, na którym można było pomacać (dosłownie) wiele kosmetyków, a na koniec rozmowy pani spakowała miniatury trzech peelingów i dorzuciła jeszcze płatki pod oczy.


Mediheal – zestaw masek płachtowych: Aquaring, White Hydrating, Dress Code Violet. Ponieważ uwielbiam maski płachtowe, tym bardziej przyjemne będzie ich używanie. Wielka szkoda, że nie było stoiska tej marki. Podejrzewam, że znalazłoby się w asortymencie wiele cudów.


Tołpa – marka rozpieściła nas nowościami, które ostatnio weszły do sprzedaży, a mianowicie Peeling 3 enzymy, Maska czarny detox – znajdowały się już na mojej liście zakupowej. Dodatkowo otrzymałam Żel micelarny do mycia twarzy i oczu oraz maskę Max Efekt z kwasami AHA.


Bio Oil – ten olejek również był w planach do kupienia. Tyle się naczytałam o jego właściwościach regeneracyjnych zwłaszcza jeśli chodzi o rozstępy czy blizny pooperacyjne. Zobaczymy czy da radę.


Bartos – Krem wzmacniający – marki nie znam totalnie, ale przeglądając broszurę i czytając skład muszę przyznać, że zrobił na mnie duże wrażenie. Zobaczymy jaki będzie efekt przy dłuższym stosowaniu.


O2 Skin – z serii Oyxgen krem żel na dzień i odżywczy krem na noc. Kosmetyki dotleniające, które również są dla mnie nowością. Nie omieszkam wspomnieć o nich jeszcze na łamach bloga.


Neess - przyznaję, że jestem trochę rozczarowana. Liczyłam na możliwość poznania pędzli do makijażu tej marki. Nie zapisywałam się na żaden z warsztatów, ponieważ temat lakierów hybrydowych raczej mnie nie interesuje. W torbie z prezentami znalazłam mały pędzel - szczoteczka do makijażu, bazę Peel Off, lakier hybrydowy 7593 zielona nuta, ozdoby Crazy Dots i Candy Effect No2.


Pierre Rene - po warsztatach zorganizowanych przez markę, otrzymałyśmy upominki w postaci  Compact Powder No17 Chilly Bronze. Jak na puder kompaktowy jest to kolor całkowicie nie do noszenia, jeśli potraktować go jako brązer to za 1-2 miesiące będzie idealny do konturowania twarzy. Kolejne podarunki to:  Liquid Primer i Liquid Shimmer -  zero składu, zero informacji odnośnie przydatności do użycia po otwarciu. Made in EU. To za mało żebym skusiła się na testy. W chwili obecnej czekam na maila od przedstawiciela marki. Ciekawe czy udzieli mi takich informacji.


Pomadka MIYO Lip me No 04 Magica de Spell - przyda się na jakąś tematyczną imprezę w okolicach Hallowen, bo zdecydowanie nie na lato.
So CHIC Love MATT - płynna pomadka nr 03 piękny róż do codziennego makijażu. So CHIC Gel Effect No 39 lakier do paznokci w kolorze pięknej klasycznej czerwieni, która zawsze się sprawdza.


Dzisiejszy post nazwany przewrotnie „Dary losu” ma również ma celu ukazanie blasków i cieni otrzymywania prezentów od sponsorów. Niech nikt nie zrozumie źle moich intencji. Jestem ogromnie wdzięczna za każdą otrzymaną rzecz. Ale jak sami widzicie nie wszystkie kosmetyki są trafione. Mało tego jeszcze nie przeczytałam relacji, w której blogerka zwróciłaby  uwagę na ten problem. Większość osób miała odwagę tylko głośno komentować ten fakt po zakończeniu konferencji, ale widzę, że darmocha jednak działa cuda. A szkoda, bo uważam, że trzeba na to zwrócić uwagę organizatorom, bo to w końcu godzi również w ich dobre imię.

Jakie jest Wasza zdanie odnośnie „prezentów” od sponsorów?
Trzeba je uwielbiać niezależnie od nietrafionego pomysłu?