8/19/2015

Tony Moly Latte Art Milk- Cacao Pore Pack

Kolejny azjatycki ulubieniec. Długo polowałam na maskę Zamian Gold Cocoa. Ponieważ nic z tego zakupu nie wyszło postanowiłam spróbować maski Tony Moly Latte Art Milk- Cocoa Pore Pack, która ma działać na tej samej zasadzie wykorzystując właściwości pielęgnacyjne kakao.

maseczka oczyszczająca skórę o zapachu kakao


Sama maseczka wygląda przeuroczo. Otrzymujemy ja w plastikowym słoiczku w kształcie małej szklanki. Przezroczyste brzegi dają nam możliwość ujrzenia dwóch warstw, z których składa się maseczka, a są one ze sobą zmieszane w fantazyjnym wirze.
W wieku słoiczka umieszczona została również łopatka z logo Tony Mole do higienicznego dozowania produktu. W łatwy sposób ją wysuniemy, a po użyciu i wyczyszczeniu można ją powtórnie umieścić jak łyżeczkę w szklance.

KONSYSTENCJA:
Maska ma konsystencje musu. Dwie warstwy zmieszane ze sobą dają odcień szarości złamanej odrobiną brązu.





Warstwa biała (mleczna) nawilża i zmiękcza cerę. Warstwa brązowa (kakaowa) ściąga pory i również nawilża skórę. Zawiera kakao z Ghany, które jest naturalnym regulatorem wydzielania sebum, ponadto oczyszcza pory.
Dodatkowe składniki jak prawoślaz lekarski długofalowo nawilża cerę, nawet po jej umyciu nie ma efektu ściągnięcia. Ekstrakt z liści mięty pieprzowej  i wierzby białej pomagają w usunięciu martwego naskórka i ściągnięciu porów, pozostawiając skórę gładką i ujędrnioną.

SKŁAD:



OPAKOWANIE:
Pojemność maski to 85 g. Słoiczek opisałam wyżej. Całość zapakowana jest jeszcze w plastikowe opakowanie przypominające swoją formą kartonik.




SPOSÓB UŻYCIA:
1.Umyć twarz i zaaplikować tonik, żeby przygotować skórę na maseczkę.
2.Zmieszać ze sobą równe porcje białej i brązowej maski 1:1 i nałożyć na całą twarz.
3.Pozostawić na 10-15 minut. Po czym zmyć ciepłą wodą.
4.Używać 1-2 razy w tygodniu.

Generalnie maseczka działa. Samym odprężeniem jest już odmierzanie proporcji i jej mieszanie, a w pomieszczeniu unosi się chemiczny zapach kakao, który szczerze mówiąc bardzo mnie rozczarował.
Buzia po zmyciu maski jest miękka, gładka i widocznie nawilżona. Dodatkowym plusem jest to, że maska (jak na przykład glinki) nie zasycha na twardy do zmycia kamień. Owszem jest trochę brudu w wannie, ale bez większych problemów usuniemy ją z twarzy. Ten dziwny szaro-bury kolor nie powoduje przebarwień na skórze, ale lepiej uważać, żeby nie pobrudzić sobie ubrania.




Pory nie są idealnie ściągnięte, aczkolwiek w znacznie zmniejszonej postaci lepiej prezentują się pod makijażem.
Nie polecam mieszania całości. Nigdzie nie znalazłam takiej informacji, ale wydaje mi się, że nie ma sensu ewentualne aktywowanie wszystkich składników produktu. Zmieszać ze sobą należy tylko porcję na pojedynczą aplikację.

Kolejnym minusikiem może być uczucie pieczenia skóry po nałożeniu maski. Nie wiem od czego to zależy, ale pojawia się raz na jakiś czas i nie przy każdej aplikacji. Może maska powinna w taki sposób działać. Tego niestety nie wiem ponieważ ta informacja nie pojawia się w zagranicznych recenzjach ani na stronie producenta.

Maska kosztuje w granicach 10$ i można ją kupić na ebay lub amazon.