11/08/2019

Dlaczego nie lubię gotowych palet do makijażu? Moja przygoda z Too Faced Le Grand Palais

Są usta i guściki. Każdy z nas ma swoje upodobania i preferencje, które zmieniają się oczywiście z wiekiem.
Jakiś czas temu udało mi sie tę paletę wygrać w małym konkursie na FB. Właścicielka nie ukrywała, że była z niej średnio zadowolona. A jak to cudo sprawdziło się u mnie? Przeczytacie dalej.


Paleta wchodziła w skład limitowanego zestawu świątecznego Le Grand Palais. Miała ona fajny gabaryt. Taka jak w sam raz ani za duża ani za mała. Świetnie sprawdzała się przy wykonywaniu makijażu, ale tylko dzięki niektórym produktom.

Too Faced Le Grand Palais

Ta paleta zawierała wszystkiego po trochu, ale przede wszystkim:
* cienie do powiek - 15 szt ( matowe, satynowo-perłowe i brokatowe)
Delightful - delikatny perłowy satynowy jasny róż,
Moon on Their Wings błyszczący, brokatowy neutralny beżowo -brązowy,
Cobblestone - matowy średni brąz o zimnych podtonach,
City Lights - ciepły brąz o wykończeniu delikatnie błyszczącym,
Dreamlight - głęboki, brąz z czerwonymi podtonami o wykończeniu perłowym,
String of Lights - brokatowy topper bardziej do nałożenia na makijaż, niż noszenia solo,
Yule Log  - ciemny, neutralny brąz ze sporą metalicznego błysku,
Wish List - złoto wpadające w pomarańcz z mocno metalicznym wykończeniem,
Arc de Triomphe - jeden z najładniejszych ever purpurowy-taupe ze sporą ilością brokatu,
Belle Femme - matowy bardzo ciemny brąz,
Stiletto - matowa mocno napigmentowana super czerń,
Eiffel - błyszczący, metaliczny ciemny szary z domieszką zieleni khaki,
Midnight in Paris - brokatowy ciemny niebieski,
Champs Elysees - przepiękny królewska purpura, która dawała wykończenie satynowo-metaliczne,
Party Dress - soczysty róż z brokatem,

Delightful, Moon on Their Wings, Cobblestone, City Lights, Dreamlight

String of Lights, Yule Log, Wish List, Arc de Triomphe, Belle Femme

Stiletto, Eiffel, Midnight in Paris, Champs Elysees, Party Dress 

* róże do policzków - 2 szt,
Stardust - matowy piękny odcień koralowo-brzoskwiniowy,
Skyline matowy delikatny odcień różu w neutralnej tonacji,
* Sun Bunny - brazer z perłowymi drobinkami w odcieniu ciepłego, średniego brązu z pomarańczowymi podtonami,

Stardust, Skyline, Flush, Sun Bunny

* rozświetlacze - 2 szt:
Flush delikatny złoty rozświetlacz o perłowym połysku,
Satin Sheets perłowy brzoskwiniowy róż,

Od dołu: White Christmas, Satin Sheets, Vintage Lace

* pudry - 2 szt:
White Christmas zimna śnieżna matowa biel,
Vintage Lace jasny matowy żółty.

Generalnie odnośnie końcówki, to tak sobie gdybam, bo na palecie jest napisane 15 cieni, 3 cienie o zwiększonej gramaturze i 4 pudry do twarzy - i żadnych informacji ponad to. No więc sami widzicie, że już od samego początku powitała mnie nie lada konsternacja. Co jest czym i do czego służy.

Too Faced Le Grand Palais

Le Grand Palas to wiele brokatowych, błyszczących cieni do powiek, które trudno jest używać bez naprawdę dobrego kleistego podkładu/bazy pod nie. Zwykła baza czy korektor nie działały. Po noszeniu brokatów w makijażu, po kilku godzinach zaczynały się one niemiłosiernie osypywać na twarz. Ich aplikacja wołała o  pomstę do nieba. Pędzel, czy gąbkowy aplikator nie dawały im rady. Jedynie wklepanie palcem gwarantowało mniejszy bałagan i na twarzy i w palecie - bo cienie osypywały się jak szalone co widać na zdjęciach.
Najfajniej pracowało się z kolorami matowymi, satynowymi i tymi perłowymi. Te cienie rozcierały się idealnie, łączyły w ładny, wielowymiarowy makijaż. Osobiście 6-ciu cieni z tej palety unikałam jak ognia, bo nigdy nie byłam pewna czy wytrzymają czy też się osypią. A 5 będę nadal żałować, że ich już nie posiadam.
Bardzo przyjemne w stosowaniu były róże i rozświetlacze. Róże pięknie się aplikowały, dając możliwość budowania koloru, a rozświetlacze ze względu na niepasujące mi odcienie używałam głównie do makijażu oczu.
Porażką jest dla mnie ten brązer z zestawu. Gdybym ja była producentem, umieściłabym w tej palecie bardziej neutralny kolor, który posłuży większej ilości osób, niż ciepły pomarańczowy odcień brazu.
Jasny puder służył mi do rozświetlania pod łukiem brwiowym i utrwalaniu korektora pod oczami, a żółtego nie używałam wcale, bo nie pasował mi kolorystycznie. Jak widać ni każdy deal jest taki świetny. Z jednej strony wielofunkcyjna paleta, a z drugiej jej funkcjonalność względem użytkownika?

Too Faced Le Grand Palais
cienie brokatowe po wykonaniu makijażu

Jako posumowanie powiem, że nie miałam jeszcze przyjemności używać kosmetyków Too Faced i po doświadczeniach z Le Grand Palais jakoś nie mam ochoty na testy. Formuły nie wszystkich cieni mi odpowiadały, a to trochę za dużo zamieszania, abym w przyszłości kolejny raz pokusiła się o gotową palet tej marki. Moja Le Grand Palais znalazła już nową właścicielkę. A ja jak lwica będę bronić swojego przekonania, że jednak wolę sama kompletować sobie palety. Marki takie jak MAC, Inglot czy Artdeco dają nam pełną swobodę wyboru i możliwość zakupu takich produktów, które będą nam dobrze służyć. W odpowiedniej tonacji czy kolorystyce.
Wiem, że pewnie pojawią się głosy, że takie rozwiązanie jest drogie. Ale czy nie jest drogo kupić paletę i nie używać połowy jej zawartości?

Ciekawa jestem jakie jest Wasze danie na ten temat? Wolicie gotowe palety, czy raczej preferujcie ich składanie.