5/29/2018

Największe rozczarowanie tego roku - Il Salone Milano Magnificent Shampoo (Alfaparf)

Zdarza mi się kupić czasami kosmetyk, którym zachwyca się blogosfera. I niestety czasami, na szczęście bardzo rzadko, jest to tak mocno przereklamowany produkt, że aż wyć się chce.
Podczas tegorocznej akcji drogerii Rossmann 2+2 do pielęgnacji włosów - zakupiłam sobie szampon, który dzisiaj służy mi raczej do ręcznego prania ubrań niż do mycia włosów.

szampon bubel
Alfaparf IL Salone Magnificent, szampon do włosów farbowanych - przeznaczony jest do pielęgnacji włosów farbowanych. W składzie produktu znajduje się ekstrakt z ziaren ryżu, który w skuteczny sposób chroni przed uszkodzeniem oksydacyjnym. Produkt świetnie wzmacnia i chroni włosy, sprawiając że są elastyczne i nabłyszczone.

Zalety szamponu Alfaparf IL Salone Magnificent

  • ochrona UV
  • nie zawiera pigmentów
  • zapewnia intensywność koloru i blask
  • chroni przed uszkodzeniami oksydacyjnymi
  • zmiękcza włosy


Szampon do włosów farbowanych - Magnificent Shampoo - polecany jest do codziennej pielęgnacji włosów, zwłaszcza tych suchych, łamliwych, tracących swój blask.
Szampon nie tylko dokładnie oczyszcza włosy i skórę głowy, ale także nadaje włosom niezwykłą miękkość oraz chroni intensywność ich koloru. Regeneruje i odżywia włosy Może być używany w domu i salonie fryzjerskim. Dzięki zastosowaniu naturalnych składników zapewnia bezpieczną pielęgnację.
Sposób użycia: Szampon nałożyć na mokre włosy. Równomiernie rozprowadzić i dokładnie wmasować. Na koniec spłukać. W razie potrzeby powtórzyć czynność.
Efekt: Intensywny, głęboki kolor i miękkie, odżywione, błyszczące włosy.


Jak na legendarny szampon, na co dzień używany w najlepszych światowych salonach fryzjerskich, to jest to dla mnie niezła zagadka i bubel.
Szampon ma fajną konsystencję i zapach. Bardzo dobrze się pieni, a pompka dozująca jest świetnym ułatwieniem korzystania z produktu. I w sumie na tym jego zalety się kończą.


Na początku podczas pierwszych aplikacji byłam zachwycona. Myłam włosy co 3-4 dni. Do tej pory musiałam to robić co drugi dzień, bo moje włosy przetłuszczają się u nasady.
Włosy po umyciu były miękkie i delikatne, ale niestety nie widziałam już „tego” blasku. Co do ochrony koloru to odnosiłam wrażenie, że wypłukuje się od dwa razy szybciej po farbowaniu niż zazwyczaj.
I na sam to „cudowne” uczucie świeżości pomiędzy myciami zaoowocowało tak silnym przesuszeniem skóry głowy, że pojawił się suchy łupież – z którym walczę do lutego.

Skład INCI: Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl, Betaine, Sodium Chloride, Parfum (Fragrance), Imidazolidinyl, Urea, Phenoxyethanol, Glycol Distearate, Cocamide MEA, Polyquaternium-7, Disodium EDTA, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Silicone Quaternium-8, Linalool, Laureth-2, PEG/PPG-120/10 Trimethylopropane Trioleate, Citric Acid, Alpha-Isomethyl Ionone, Sodium Benzoate, Glycerin, Benzophenone-4, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Hydrolyzed Rice Protein, Phytic Acid, Oryza Sativa (Rice) Extract.

Dzisiaj jak już wspomniałam wyżej, produkt służy mi do prania ręcznego bo na skórę już go nie zdecyduję się nakładać. I jest to dosyć drogi bubel, bo 500 ml kosztuje około 30 zł, a 1000 ml – około 45 zł.
 
Nie, nie i jeszcze raz nie!