9/02/2018

Kosmetyczni ulubieńcy wakacji 2018

Wrzesień sprzyja podsumowaniom.
Wakacje dobiegły końca. Jeśli chodzi o makijaż to raczej starałam się odrobinę ograniczać, ponieważ upały i tak nie służyły blendowaniu cieni :-)
Jak zawsze postawiłam na solidną pielęgnację i to był chyba najlepszy pomysł.
Przedstawiam Wam dzisiaj kilka kosmetyków i jak zwykle przypominam, że jeśli recenzja ukazała się już na blogu zostanie ona podlinkowana w nazwie produktu.

Sesderma Repaskin SPF50

Zaczynamy od pielęgnacji podstawowej:
Jowae Purifying Cleansing Gel – delikatny, ale ma moc. Świetnie oczyszcza twarz. Wyciągi roślinne pielęgnują skórę i absolutnie nie występuje wrażenie przesuszenia.
Sesdream Repaskin SPF50 – bardzo fajny delikatny filtr do twarzy. Nie bieli, nadaje się pod makijaż, nie zapycha skóry, nawet przetłuszczającej się. Bardzo fajny filtr, nawet się nie spodziewałam, że tak się polubimy.
Lierac Sunissime SPF50 – kolejny fajny filtr, przyjazny skórze. Ponieważ używam go od niedawna jeszcze się wstrzymam z opinią, ale w ramach pierwszych wrażeń powiem, że jest potencjał.
SynchrolineTerproline Contour eyes&lip – właściwie to już wykończyłam tubkę, ale bardzo podobał mi się efekt nawilżenia i ujędrnienia ust. Wszystkie kolorowe produkty, po prostu lepiej na nich wyglądały.
La Roche Posay Eau Thermale – chyba nikomu nie muszę przedstawiać tego produktu. Schłodzony w lodówce dawał skórze ukojenie podczas upałów.

Sesderma Azelac RU - serum depigmentujące

Pielęgnacja dodatkowa:
Eisenberg Lotion Apisante – delikatny, kojący tonik do twarzy. Świetny kosmetyk, zapewnia dodatkową dawkę nawilżenia i świetnie sprawdza się jako dodatek do masek. O czym niedługo Wam napiszę.
Clinique Clarifying Lotion 2 – mój niezawodny kosmetyk, który przewija się w mojej pielęgnacji od chyba 10-ciu lat. Rewelacyjnie złuszcza i doczyszcza wieczorem skórę. Z nim mam pewność, że w porach nie pozostawały resztki podkładu. Mój kosmetyk „must have”.
Jowae Wrinkle Smoothing Light Cream – krem o konsystencji praktycznie mleczka idealnie odżywia i pielęgnuje cerę, która wymaga traktowania przeciwzmarszczkowego. Delikatna konsystencja sprawdza się i na dzień i na noc. Świetny pod makijaż.
Sesderma Azelac RU – i prawdziwa perła i objawienie minionych wakacji. Serum depigmentujące, które utrzymało w ryzach moje przebarwienia. Absolutnie nic nowego nie pojawiło się na twarzy, a te już istniejące nie przyciemniały pomimo iż słońca nie unikałam. Recenzja pojawi się już za chwilę.

The Ordinary Peeling Solution AHA 30% i BHA 2%

Pielęgnacja specjalna:
W przypadku mojej cery, zwłaszcza latem idealnie sprawdza się złuszczanie i nawilżanie.
Montibello Revitalising Facial Scrub – peeling z granulkami i kwasami owocowymi. Moje opakowanie już się skończyło, a ja nadal ubolewam, że kosmetyki Montibello są tak słabo dostępne.
Eisenberg Masque Hydratation Totale – żelowa konsystencja idealnie nawilża skórę, stosowany pod oczy rewelacyjnie prasuje na kilka godzin wszystkie linie, które chcemy ukryć. Uwielbiam zarówno latem jak i zimą.
Eisenberg S.O.S Apres Soleil – kojąca, również żelowa maska do stosowania zwłaszcza po przebywaniu na słoneczku. Twarz, szyja i dekolt otrzymywały tego lata potężną dawkę środka uspokajającego.
GlamGlow Thirstymud Hydrating Treatment – maska nawilżająca , którą używam od niedawna więc jeszcze chwilkę wstrzymam się z wydawaniem opinii. Ale jak ona pachnie <3
The Ordinary Peeling Solution AHA 30% i BHA 2% - wygląda jak buraczany koncentrat, ale to jak oczyszcza moją skórę to jaki kosmos. W pozytywnym znaczeniu oczywiście. Tak polubiłam ten kosmetyk, że z utęsknieniem czekam na uzupełnienie braków magazynowych, bo przydałaby się kolejna buteleczka.


Letni makijaż:
Jak to mówią „less is more”. Dla mnie makijaż minimalistyczny ogranicza się się do zaledwie kilku kosmetyków. Na zdjęciu widać próbki podkładów Estee Lauder Double Wear i Clinique Even Better ponieważ wypowiedziałam w wakacje wojnę wszelkim próbkom i nawet udało mi się trochę pozużywać. Podkłady są nawet OK, kryją, doskonale trzymają się na twarzy cały dzień. Ale miałam również okazję spróbować kilku innych perełek, które podejrzewam, że ciągu następnych miesięcy zagoszczą w mojej kosmetyczce.
Hitem okazała się dla mnie baza PhotoFinish Iconic Primer Stick marki Smashbox która dzielnie matowiła moją skórę, nie pozwalała spływać podkładom, zwłaszcza z nosa. Uwielbiam!
Niezawodna baza pod cienie Primer Potion Urban Decay – czy malowałam oczy czy nie używałam bazy, żeby na powiekach nie rolowały się produkty. Bazę znam i używam też około 10 lat i jak na razie jest to najlepszy tego typu kosmetyk dostępny na rynku.
Chanel Revolution De Chanel – 2,5 miesiąca używania i ciągle jest czym malować. Podkręcenie, pogrubienie w idealnym stanie wytrzymuje cały dzień. Nic się nie marze, nie schodzi pod oczy i nie robi pandy. Tusz wart każdej złotówki.
Dior Lip Maximizer – połysk i miętowe ochłodzenie to jest to co tygryski kochają najbardziej.
Inglot Vertigo 09 – cień, który równie dobrze może służyć jako rozświetlacz do twarzy. Piękne neutralne złoto z bardzo delikatnymi drobinkami. Drama polega na tym, że jest coś jest dobre, to producent albo poprawia mu formułę, albo wycofuje ze sprzedaży – tak jak to zrobił Inglot. Niestety zamiennika tego cuda nie udało mi się znaleźć.

I to tyle jeśli chodzi o moich ulubieńców. Oczywiście przypomniałam sobie dzisiaj, pisząc ten tekst, że zabrakło bohatera lata kokosowego brązera 104 Tan-Tastic Marc Jacobs – który służył mi nie tylko do opalanie skóry, ale również do modelowania powiek.

Ciekawa jestem Waszych ulubieńców lata?